Trybuna 3: 1991-1996
Nasza
"arabska przygoda"
Rok 1992
Rok 1993
Rok 1994
Rok 1995
Rok 1996
Drogi Miłośniku
koni arabskich!
Ponieważ pierwszy
numer naszej "Trybuny Korfowe" wydany na początku 1996 roku spotkał
się z zainteresowaniem czytelników, zdecydowaliśmy wydać numer następny.
Jest to numer niejako jubileuszowy, jakoże podsumowuje on pięciolecie
naszej działalności hodowlanej, a później i treningowej.
Chciałabym więc
w skrócie podsumować nasze kilkuletnie "zmagania" na arenie hodowli
koni arabskich, podzielić się z Wami naszymi osiągnięciami, które
- skromnie zacząwszy - stały się wydarzeniami historycznymi, przełamującymi
monopol stadnin państwowych w Polsce, otwierającymi "nową drogę"
pełną wymarzonych możliwości dla hodowli prywatnej.
Poświęcę więc
nieco uwagi naszej hodowli, która zaczynała swą egzystencję
w czasach przełomowych w hodowli koni arabskich. Opowiem -
jak to się zaczęło - i dlaczego właśnie araby. Podzielę się z Wami
naszymi radościami i sukcesami, dla których warto żyć, rozczarowaniami,
które chciałoby się szybko zapomnieć oraz projektami na przyszłość,
których trudno dzisiaj przewidzieć.
Wiele o nas
napisano jako o pionierach, którzy podjęli się trudnego zadania
założenia prywatnej stajni wyścigowej utrzymując ją w glorii i chwale
przez dwa lata, co również nie było sprawą bardzo łatwą. Pokazaliśmy
światu, że w bardzo krótkim czasie prawidłowym wychowem, żywieniem,
treningiem i miłością do koni było możliwe pokonanie prężnego 50-letniego
monopolu państwowego.
Korfowe Arabians
ma na swoim koncie wygrane Derby, rekord toru wyścigowego na 1600m,
dwukrotne zwycięstwo w Nagrodzie Janowa Podlaskiego, dwukrotne wygranie
Nagrody Kurozwęk przez tego samego konia oraz wiele innych wygranych
wyścigów, miejsc drugich, trzecich i kolejnych.
W Księdze Stadnej
Korfowe Arabians w dniu 1.01.1997 zarejestrowane są 33 konie czystej
krwi, w tym 7 klaczy matek, 2 ogiery czołowe, 10 klaczek i 14 ogierów.
Nasz ostatni źrebak jest 73 koniem arabskim z kolei, zaś 33 urodzonym
w Korfowe. To tylko trochę statystyki, ale odebranie 33 porodów
nie było wcale takie proste.
Czy był to czysty
przypadek, że na okładce pierwszego numeru Trybuny Korfowe zamieściłam
zdjęcie wyścigowe Dekora mającego pod siodłem szczęśliwą siódemkę?
Czy była to intuicja, że ten ogier wykaże się czymś więcej niż rekordem
toru wyścigowego na 1600m i wygra Derby? Może było to przeczucie.
Jeżeli jednak owa siódemka była dla nas tak pomyślna w 1995 i 1996
roku to może rok 1997 będzie równie udany.
Wasza
Joanna Grootings
Korfowe 31.12.1996
Spis
treści
Nasza
"arabska przygoda"
Nasza "arabska
przygoda" rozpoczęła się 27 stycznia 1991 roku wraz z zakupem wysterylizowanej
klaczy Alidada po Fawor od Alita.
Tylko starsi
"stażem" hodowcy dzisiaj mogą zrozumieć naszą radość z zakupu pierwszego
konia czystej krwi arabskiej. Owego czasu było to sprawą prawie
niemożliwą. Państowe stadniny ostro trzymały monopol na tę najpiękniejszą
z ras końskich. Nadwyżki sprzedawano wyłącznie na eksport, do rąk
prywatnych w Polsce dostawały się jedynie wałachy, lub jak w przypadku
rolnika - poprzedniego właściciela Alidady - klacze sterylizowane.
Dla nas było najważniejsze, że mielismy w stajni konia arabskiego,
bo jego piękno i ruch urzekło nas bezgranicznie. Z uśmiechem wysłuchiwać
musieliśmy opinii mojej babci, że to nie jest koń, ale jakiś kot
czy pestka. W żadnym stopniu nie odpowiadał on jej wyobrażeniom
o "prawdzi-wym" koniu pociągowym.
Dzisiaj zmieniła
swój pogląd. W stajni ma swoje ulubione rumaki, którym regularnie
nosi jabłka, a przede wszystkim tego "małego Dekorka", który wygrał
taką niebagatelną nagrodę. Ale o tym później.
Już w czerwcu
tego samego roku dołączyły do stada trzy klacze stadne ze źrebakami.
Zakupiliśmy je od Krystyny Dudy z Tuczęp. Były to Mu-Farah (hodowli
Zygmunta Braura) po Algomej od Megara z ogierkiem Munir po Wiedeń,
Aktorka po Embargo od Arena z ogierkiem Ahmed po Wiedeń oraz Wiklina
po Fason od Wieczerza z ogierkiem Wadi również po Wiedeń.
Trzy miesiące
później do stada dołączyła Wędrówka po Algierczyk od Wiorsta, która
źrebna była ogierem Wermut.
Spis
treści
Rok
1992
W lutym 1992
roku cudem udało nam się zakupić stawkę wspaniałych 7 koni,
które kilka lat wcześniej za duże pieniądze sprzedane zostały na
Aukcji Polish Prestige do USA, jednakże nigdy kraju nie opuściły.
Konie te oczekiwały na swój eksport do Włoch. Ale i tym razem nie
było im dane wyjechać z Polski. Do dziś dnia pamiętam widok tych
wspaniałych trzech klaczy. Tak urodziwych koni nigdy dotychczas
nie widzieliśmy. Były to Głowica po Pepi od Głownia, Dulcynea po
Set od Dulka oraz jej córka Dania po Endel.
Głowica jest
bardzo silną atletką, ze wspaniałym ruchem i modelową budową. Jej
ojciec Pepi po Celebes był Championem Calbar International
Show w Danii, matka zaś Głownia to zasłużona matka stadna Michałowa
oraz jedna z najlepszych córek sławnego El Paso.
Dulcynea to
bardzo żeńska klacz, o wspaniałym ruchu. Jej ojciec Set był Rezerwowym
Championem Polski oraz Multi Region Championem w USA.
Jej córka Dania po Endel to klacz, której żeńskie spojrzenie i łagodne
usposobienie może topić lody.
Stawkę zamykało
męskie potomstwo tych klaczy: ogiery Grudziądz po Tallin, Grunwald
po Europejczyk oraz Gabriel po Murat-Akbar - synowie Głowicy oraz
ogier Daniel po Endel syn Dulcynei.
Niemało problemów
mieliśmy z ujarzmieniem pobudliwego Grunwalda, który najpierw musiał
przekonać się i upewnić, że nic złego z naszej strony mu nie grozi.
W kilka miesięcy później został on wraz z klaczą Alidada i swym
kolegą stajennym Danielem eksportowany do Włoch. Grudziądz używany
był z powodzeniem w rajdach długodystansowych, a następnie sprzedany
i eksportowany również do Włoch.
5 kwietnia urodził
się nasz pierwszy źrebak. Była nim filigranowa klaczka Actress po
Wojak od Aktorka. Pamiętam jak ponad tydzień pilnowaliśmy całymi
nocami w stajni oczekując znerwicowani porodu. Pracował u nas wówczas
emerytowany koniuszy ze stada ogierów w Łącku. Właśnie u nas wiedział
on po raz pierwszy poród klaczy. Wypalił wtedy sporo papierosów...Kiedy
klaczka pewnie stała na nogach wraz z naszym weterynarzem i koniuszym
wypiliśmy w stajni całą butelkę wódki.
Dobrze pamiętam również jej pierwszy niezdarny spacer. Dla takich
momentów warto czekać cały rok - dobrze zrozumią to hodowcy.
Niecały
tydzień później przyszedł na świat Whiski po Wermut od Wędrówka,
a następnie Munihra po Wiedeń od Mu-Farah. Actress i Munihra zostały
sprzedane rok później prywatnemu hodowcy. Oszczędzono im stresu
wyścigowego. Najspokojniej w świecie jeździły na nich dzieci. Dzisiaj
są matkami stadnymi, urodziły po jednym źrebaczku i oczekują ponownego
potomstwa.
Pamiętam jak
wczesną wiosną wraz z Romanem Pankiewiczem złożyliśmy wizytę w Janowie
Podlaskim. Szukaliśmy ogiera do wydzierża-wienia. Zaproponowano
nam dwa ogiery: Beskida po Aloesie i Paragona po Palasie. Wybraliśmy
tego drugiego ze względu na jego udaną karierę wyścigową. Nestety
wybór okazał się niezbyt szczęśliwy, a Paragon niepłodny. Szczęśliwie
w międzyczasie zaoferowano nam drugiego ogiera do dzierżawy, którym
był... Borysław po Probat od Borowina. Paragon był ładnym koniem,
ale Borysław w porównaniu do niego to była inna klasa!
Również mniej szczęśliwym zakupem była zakupiona po aukcji klacz
Engara po Gwarny od
Enora, która
kilka miesięcy później została zwrócona do Janowa Podlaskiego ze
względu na zły stan zdrowia. Nasze marzenie o klaczy janowskiej
na razie się nie spełniało...
We wrześniu
przybyła do nas Namibia po Moment od Narta wraz z córką Nehmezis
po Prizrak. Bardzo lubię tę klacz, choć mieliśmy z nią nieco problemów
zanim nam zaufała. O tym, jak źle była przez ludzi traktowana, świadczą
liczne blizny na jej ciele. Namibia urodziła się w Tiersku od klaczy
Narta - zwyciężczyni rosyjskiego Oaks. Została wykorzystana w swej
rodzimej stadninie, a następnie oddana do kołchozu Tervete, skąd
trafiła do Polski. W momencie zakupu była w złej kondycji, bardzo
nieufna do człowieka. Dzisiaj nie ma ufniejszego konia...
Namibia jest damą przewodnią stada i bardzo liczę, że pewnego dnia
jej potomstwo osiągnie wybitne wyniki na torach wyścigowych.
Jej córka Nehmezis jest po gierze Prizrak - ojcu słynnego ogiera
Drug - championa ogierów wyścigowych. Prizrak u schyłku swego życia
został importowany do Belgii, gdzie niestety nie udało mu się zaaklimatyzować
do wspaniałych warunków i padł niepokrywszy żadnej klaczy.
Ostatniego grudnia
1992 roku stan naszych koni wynosił 17, w tym 8 klaczy matek, ale
po anulowaniu dzierżawy Borysława przez Janów, znowu nie mieliśmy
żadnego ogiera...
Spis
treści
Rok
1993
Na początku
roku dowiedzieliśmy się od znajomego, że cyrk polski rozsprzedawać
będzie swe końskie dresury trenerom. Plan był prosty. Postanowiliśmy
wejść w posiadanie jednej z nich. Wybraliśmy grupę o unikalnych
rodowodach. Nasz "komplott" się udał i tak to wkrótce byliśmy szczęśliwymi
właścicielami 10 ogierów: Metropol (Ariel-Manilla), Lewant (Aquinor-Liwia),
Aeropag (El Azrak-Aretuza), Wagant (Elf-Wataha), Alwar (Alcazar-Algeria),
Neptun (Celebes-Newada), Ekran (Negatiw-Elstera), Żuraw (Set-Żołna),
Engar (Bandos-Engracja) oraz Erfurt (Bandos-Elwira), który z niewiadomych
przyczyn widniał w Polskiej Księdze Stadnej jako wałach.
Zanim jednak
udało się ogiery "wyswobodzić" z ich artystycznego żywota, zdecydowaliśmy
się na dzierżawę ogiera Biquest - syna legendarnego Baska. Była
to okazja, ponieważ ogier właśńie przyjechał do Niemiec zza oceanu,
a my dobrze znaliśmy ze zdjęć i zasług hodowlanych jego wspaniałego
brata - ogiera Negatraz. Kilka miesięcy wczesniej był u mnie z wizytą
jeden z hodowców i przywiózł ze sobą zdjęcie Negatraza wycięte z
amerykańskiego czasopisma. "A może by tak go wydzierżawić?" - spytał?
Może była to utopia. Wydzierżawiliśmy jednak jego brata.
Aby jak najszerzej
ogiera wykorzystać postano-wiliśmy zwiększyć liczbę matek. Ponieważ
zakup odpowiedniego materiału zarodowego w stadninach państwowych
był raczej trudny, zdecydowaliśmy się poszukać dawnej polskiej krwi
poza granicami kraju. W marcu przyleciały do nas z USA dwie klacze:
chereczkowate Petite Fleur po Arbor od Portia i sh Carmen po sh
Patton od ftl Eleana. Obydwie mają czysto-polskie rodowody, a na
dodatek nie są "skażone" krwią Palasa.
Carmen niesie
w sobie dużo krwi Cometa oraz ogiera Fortel - wspaniałego wyścigowca.
Jest to bardzo żeńska klacz, uosobienie spokoju i łagodności.
Petite Fleur
to nieco nerwowa klacz, która bardzo wiele podróżowała w swoim życiu.
Urodziła się we Francji, była eksportowana do USA, aby wreszcie
wrócić do kraju swych przodków. Jej ojcem jest wspaniały Arbor -
Narodowy Champion Francji oraz Champion Europy.
Każdy zakochałby
się w tych klaczach. Szczęśliwie zniosły one długą podróż zza oceanu
i już w kwietniu Carmen urodziła Clintona (który ze względów formalnych
jak tłumaczyła nam PASB musiał zostać "przechrzczony" na ... "Cliinntonn".
Wkrótce na świat przyszedł Paultje, co oznacza po holendersku mały
Paul.
W międzyczasie
przybył z Niemiec Biquest - wyhodowany w amerykańskiej stadninie
Patterson Arabians. Był on chyba najsympatyczniejszym koniem, którego
kiedykolwiek spotkałam. Był on bardzo słodki i delikatny. Nie zapomnę
widoku kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w Niemczech kiedy przebywał
na padocku wraz z trzyletnim ogierkiem, który nie dawał mu spokoju
i szczypał gdzie popadło. Biquest znosił to z iście stoickim spokojem...
Bardzo żałowałam, kiedy po roku nasz "Biquś" musiał wracać do Niemiec
po zakończonej dzierżawie.
Późną wiosną
na świat przyszły kolejno synowie i córki Borysława: Aaran od Aktorka
(sprzedana nieco później wraz z matką), Waahabi od Wiklina i Waarabi
od Wędrówka, Ghaani od Głowica, Muufira od Mu-Farah, Dandy od Dania
i Dizzy od Dulcynea (ogierek ten niestety padł w wyniku fatalnej
kolki) oraz Zaabibi po Pan od klaczy Zyada po Abu Afas, którą importowaliśmy
z Belgii.
Bardzo zabawne
wydało się nam połączenie Namibii z Biquestem. Ona - urodzona w
byłym Związku Radzieckim, wywodząca się w 90% od koni zrabowanych
przez armię radziecką z Polski, on Biquest - "czysty Polak"
urodzony w Stanach Zjednoczonych. I wreszcie owe międzynarodowe
połączenie na ziemiach ich przodków... Fascynująca to historia,
świadcząca o tym, że hodowla koni arabskich nie zna barier..
We wrześniu
kupiliśmy dwa źrebaki po ogierze Fawor: ogierka Dekor oraz klaczkę
Ephora, która zastąpiła nam córkę Fawora - Alidadę. Nieco później
dołączyła do stada Eptona po Pepton od Etruska. Wszystkie trzy
odsadki były hodowli S.H. Karlssona z Royal Sweden Arabians w Szwecji.
Kupiliśmy je "zaocznie", nigdy ich wcześniej nie widząc, studiując
jedynie bardzo wnikliwie rodowody matek i ojców. Jak widać
- była to słuszna intuicja.
Stan zdrowia
Erfurta był fatalny. Koń nie jadł nic, fatalnemu stanowi zębów towarzyszyło
zapalenie gardła. Mówiąc prostymi słowami była to skóra i kości,
z niewielką chęcią i siłą do życia. Koń nie miał siły stać, dużo
leżał i był bardzo osowiały. Kiedy zawiazłam go do szpitala - lekarz
chirurg, specjalista od koni spytał się co ja takiego przywiozłam.
Ze zdziwieniem i lekkim przymrużeniem oka wysłuchiwał mojego oświadczenia,
że jest to właśnie ogier czołowy pełnej krwi arabskiej. Chyba poprzez
grzecznośc mnie nie wyśmiał. Ja natomiast miałam wizję wspaniałego
ogiera... Trwało to jednak bardzo długo. Po roku czasu ponownie
widząc konia - pan doktor go nie poznał...
W mięzyczasie
część ogierów cyrkowych została sprzedana: Alwar eksportowany do
Belgii gdzie jest ogierem czołowym, pozostałe ogiery użyte zostały
w Polsce.
I tak Neptun, Ekran i Aeropag, do dziś dnia cieszą się wspaniałym
zdrowiem, kondycją i pięknym potomstwem u hodowców w Polsce.
Do krycia klaczy
postanowiliśmy pozostawić dwóch synów legendarnego Bandosa: Engara
i Erfurta.
Engar urodził
się w 1971 roku w Janowie Podlaskim w wyniku połączenia wspaniałej
Engracji, córki Cometa, matki ogierów Engano, Ernal i Endor. Engracja
uważana jest za jedną z najcenniejszych klaczy Janowa. Engar biegał
z powodzeniem na torach wyścigowych. W pierwsym sezonie był dwa
razy drugi, raz trzeci, raz czwarty i raz piąty. W drugim roku treningu
wygrał wyścig i w wyniku kontuzji musiał być wycofany z treningu.
Pieczołowice
przechowuję zdjęcie Engara na torze wyścigowym zrobione w 1974 roku,
które znalazłam podczas lektury czasopisma amerykańskiego. Jak wspaniale
ogier wtedy wyglądał...
Engar jest najstarszym synem Bandosa używanym w Polsce i jednym
z czterech żyjących synów tego legendarnego już ogiera (Eukaliptus,
Pepton i Erfurt).
Najmłodszym
synem Bandosa jest Erfurt urodzony w 1980 roku w Michałowie. Jest
on synem Elwiry po Elf - matki ogiera Endel (Championa Polski, Rezerwowego
Championa Europy i Championa Międzynarodowego Pokazu w Babolnie).
W 1983 roku biegał 10 razy: raz wygrał wyścig, raz był trzeci, dwa
razy czwarty. Rok później biegał tylko raz zajmując drugie miejsce,
a następnie sprzedany został do cyrku.
W grudniu 1993
roku stan koni liczył już 37 sztuk, w tym 10 klaczy, 8 klaczek,
6 ogierów i 12 ogierków.
Spis
treści
Rok
1994
W marcu otrzymaliśmu
niecodzienną ofertę od pana Karlssona proponującego nam zakup Etruski
po Aloes od Etruria. Oczywiście barierą była cena klaczy, która
była jedną z najwyżej licytowanych klaczy na Aukcji Polish Prestige
w 1988 roku. Musieliśmy więc zebrać wszystkie oszczędności i transakcja
doszła do skutku. Jak coś się bardzo pragnie - nie ma rzeczy niemożliwych.
Wreszcie mieliśmy w stajni upragnioną klacz janowską i to jaką!
Z Etruską mieliśmy nieco później wiele problemów związanych z porodem.
Jej źrebię padło, ale szczęśliwie udało się uratować klacz.
Żartobliwie nazywamy ją "mercedesem" naszej stadniny (nigdy nie
mieliśmy aspiracji do samochodu tej marki). Jest to wspaniała
klacz, bo cóż innego mogło się urodzić z połączenia Etrurii - Championki
Świata, Polski i Europy i Aloesa - Championa Polski. Jest
to rzeczywiście klasa sama w sobie, chociaż za kawałek marchewki
klacz weszłaby do kieszeni...
Jej pierwsze dwa źrebaki eksportowane zostały do Szwecji, gdzie
zdobyły tytuły championów.
Etruska została
pokryta ogierem Engar, w wyniku czego rok później urodził się piękny
ogierek Egyptus będący "diamentowym połączeniem" krwi Palasa i Bandosa.
Na wiosnę zaczęły
przychodzić na świat synowie i córki Biquesta - wnuczkowie Baska:
Nambi od Namibia, Wibi od Wiklina, Carbi od Carmen, Gorbi od Głowica,
Danbi od Dania oraz dwa ogierki: Panki od Petite Fleur i Dulbi od
Dulcynea. Pankiego nazwaliśmy na pamiątkę Romana Pankiewicza - najwspanialszego
arabiarza, którego mieliśmy szczęście spotkać na naszej drodze,
Gorbi dla "politycznego towarzystwa" naszego Clintona.
Po raz pierwszy
w swoim życiu Engar i Erfurt zostały użyte do hodowli. Początki
(jak to bywa, gdy karierę rozpoczyna się w późnym wieku) były trudne.
Ogiery musiały nadrobić "suche" lata artystów cyrkowych. Wszystkie
klacze zostały zaźrebione. Najszerzej użyliśmy Engara za względu
na jego sędziwy wiek.
Nie powiem, że było sprawą łatwą utrzymać ogiery w odpowiedniej
kondycji. Engar bardzo "się spalał". Erfurt po udanej operacji zębów
w klinice powoli nabierał na wadze i stawał się coraz bardziej przystojny.
Jesienią dwa
ogiery zostały eksportowane: Munir do Włoch, a Gabriel do Niemiec.
I znowu w grudniu
stan koni wynosił 35, 10 klaczy i tyleż samo klaczek, 4 ogiery i
11 ogierków.
Spis
treści
Rok
1995
Chouloud od
Carmen była pierwszą córką Erfurta. Jest to bardzo piekna klaczka.
Połączenie okazało się bardzo korzystne.
Nore urodził się z połączenia Namibii z Engarem - jest to bardzo
silny ogier, o nieazleżnym charakterze.
Palestine po Engar od Petite Fleur została rok później wybrana do
grupy koni (wraz z Carbi i Dulbi), które zostały jako pierwsze w
historii importowane do Chorwacji.
Ghaza również po Engar od Głowica została jako odsadek zakupiona
przez Wyższe Metropolitalne Seminarium Duchowne, Damaskus od Dania
i Daoud od Dulcynea - obydwaj synowie Engara zostały również sprzedane.
Do towarzystwa Nore pozostał Egyptus po Engar od Etruska, który
kto wie czy nie zastąpi kiedyś swego ojca.
W połowie roku
zakupione zostały od K. Duda ogier Adel i klaczka Anemona. Wkrótce
zostały one jednak sprzedane.
Najbardziej
tragicznym momentem w życiu stadniny było podjęcie decyzji o zgładzeniu
klaczki Danbi, która doznała kontuzji uniemożliwaijącej jej bezpieczny
ruch. Oby takie dni nigdy się nie powtórzyły. Była to bardzo piękna
klaczka. Jak na złudzenie losu giną zawsze okazy najpiękniejsze.
Spis
treści
Rok
1996
W wyniku połączeń
Engara urodziły się trzy źrebięta; ogierek Charlie oraz klaczki
Philly i Dijala.
Po Erfurcie mamy w tym roku jedną klaczkę Ghajda od Głowica oraz
dwa ogierki: Damiri od Dulcynea i Never Say Die od Namibia.
Ale tak naprawdę,
to Never Say Die (co oznacza: nigdy nie mów umrzyj) został nazwany
tak po pewnym czasie. Na początku nosił inne imię. Ogierek po pierwszym
tygodniu życia ciężko zachorował na końską kulawkę, która w większości
przypadków kończy się dla zwierząt śmiertelnie.
Wiosna tego roku upłynęła mi właśnie pod znakiem tego konia. Przez
wiele tygodni był on co godzina on podnoszony, podsadzany do klaczy
aby napił się mleka, aby nie zrobiły się odleżyny.
Kiedy już nie
chciał wstawać, zdajałam klacz i karmiłam go butelką lub z
miski. Nauczyłam się też robić zastrzyki. Choroba, mimo niezliczonych
zastrzyków i najbardziej wyszukanych leków, ciągle powracała. źrebak
miał wysoką gorączkę, opuchnięte stawy, które uniemożliwiały mu
ruch. Bardzo często przewracał się nie móc zachować równowagi. Był
to bardzo żałosny widok. Wielu lekarzy weterynarii dziwiło się,
że ogierek żył tak długo. A miał on chęć do życia. W
pewnym momencie jednak weterynaria okazała się bezsilna. Wtedy ostatnią
deską ratunku (która okazała się zbawienną) był lekarz medycyny,
który potraktował konia jak ... człowieka. (Może to dlatego koń
arabski jest tak bliski człowiekowi.)
Wtedy nadaliśmy mu nowe imię. To, że Never Say Die żyje -
zaliczam do mojego największego osiągnięcia roku 1996.
A marzeniem jest jego kariera wyścigowa za kilka lat. Czy marzenie
owe się spełni? Nigdy nie wiadomo. Czuję się jednak urodzona pod
szczęśliwą gwiazdą, bo większość dotychczasowych założeń udało się
nam zrealizować.
|